Sprawa policyjnego "kotła" podczas kontrmanifestacji do Marszu Niepodległości. RPO pisze do KSP
- Zastosowanie tzw. „kotła policyjnego” było formą pozbawienia wolności
- Zgromadzeni nie podejmowali działań naruszających porządek prawny, a zwłaszcza nie demonstrowali zachowań agresywnych
- Przebieg policyjnej interwencji budzi istotne wątpliwości RPO z punktu widzenia przestrzegania standardów ochrony wolności i praw jednostek
Zastępca rzecznika praw obywatelskich Stanisław Trociuk napisał do komendanta stołecznego policji nadinsp. Pawła Dzierżaka w sprawie działań policji wobec kontrmanifestacji do Marszu Niepodległości 11 listopada 2022 r. w Warszawie.
Zwraca się o wyjaśnienie podstaw prawnych i faktycznych podjętych działań, zastosowania tzw. „kotła” będącego w istocie formą pozbawienia wolności, środków przymusu bezpośredniego oraz legitymowania osób zgromadzonych na Skwerze Wisłockiego - mimo że nie podejmowały one działań naruszających porządek prawny, a zwłaszcza nie demonstrowały zachowań agresywnych.
Prosi także o wyjaśnienie, dlaczego funkcjonariusze nie wskazywali podstawy prawnej zatrzymania i uniemożliwiali osobom tego potrzebującym możliwości skorzystania z toalety w godz. 14:50-19:50.
Przebieg interwencji wobec zatrzymanych przy ul. Smolnej, przy skwerze Stanisława Wisłockiego, budzi istotne wątpliwości RPO z punktu widzenia przestrzegania standardów ochrony wolności i praw jednostki. Do ich respektowania funkcjonariusze są zobowiązani na podstawie art. 14 ust. 3 ustawy z 6 kwietnia 1990 r. o Policji.
Działania na miejscu podjęła zastępczyni RPO dr Hanna Machińska. Ok. godz. 19.40 zastała tam 16 osób otoczonych kordonem ok. 70 policjantów w trzech rzędach. Była to grupa Obywateli RP, którzy stali na skwerze w oddaleniu od trasy Marszu, trzymając transparent z napisem: „Nacjonalizm to nie patriotyzm”.
Relacja ze zdarzenia jest spójna i ze strony zatrzymanych, i policjantów. Funkcjonariusze podkreślali, że osoby na skwerze zachowywały się spokojnie, nie podejmowały żadnych agresywnych działań, nie używały obraźliwych słów.
Policja użyła środków przymusu bezpośredniego, polegających na wynoszeniu osób ze skweru na miejsce poza nim. Zatrzymani twierdzą, że nikt nie wzywał ich wcześniej do opuszczenia miejsca; policjanci utrzymywali, że takie wezwanie kierowali. Funkcjonariusze przekazali zastępczyni RPO informację o braku jakiejkolwiek agresji ze strony zatrzymanych.
Zastępczyni RPO uczestniczyła w rozmowach z zatrzymanymi i funkcjonariuszami. Zauważalny był duży chaos: niektórzy funkcjonariusze wskazywali na osoby, które mogą opuścić miejsce zatrzymania, inni podejmowali decyzje odmienne. Żaden z nich nie podał zatrzymanym przyczyny i podstawy prawnej i faktycznej zatrzymania.
Funkcjonariusze nie chcieli się też przedstawić. Hanna Machińska była świadkiem, gdy funkcjonariuszka odmówiła podania nazwiska. Stwierdziła, że zatrzymaną wynosiło trzech funkcjonariuszy, a ona była czwarta i nie chce ponosić wyłącznej odpowiedzialności. Pod wpływem perswazji zastępczyni RPO, podała ona najpierw pierwszy człon nazwiska, a następnie, wskutek wyraźnego żądania, pełnego.
Jeden z funkcjonariuszy poprosił Hannę Machińską, żeby przekazała zatrzymanym podstawę prawną zatrzymania (wskazywał na art. 65 a Kodeksu wykroczeń), o czym wcześniej ją informował. Tymczasem jest to obowiązek Policji - mandat RPO takich działań zaś nie przewiduje.
Wszystkie osoby były przetrzymywane od godz. 14.50 do 19.50 bez możliwości skorzystania z toalety. Zastępczyni RPO poprosiła właścicielkę najbliższego baru o udostępnienie toalety. Funkcjonariuszka weszła do małej kabiny wraz z osobą zatrzymaną. Przedstawicielka Rzecznika udała się zatem z kolejną osobą i funkcjonariuszką, zapewniając zatrzymanej minimum intymności.
Na miejscu ustalono, że zatrzymani otrzymają protokoły zatrzymań w Komisariacie Policji Warszawa-Bemowo, dokąd przetransportowano pięć osób. Dwie osoby trafiły zaś do komendy przy ul Jagiellońskiej. Pozostałe osoby zwolniono (funkcjonariusze rozpoznali osoby im znane). Wszyscy mieli zapewnioną pomoc prawną.
Późnym wieczorem, po umożliwieniu opuszczenia kordonu przez zatrzymanych, Hanna Machińska udała się do Komisariatu na Bemowie. Nie została jednak wpuszczona. Oczekiwała tam ok. 40 minut, do przyjazdu komendanta, który umożliwił wejście kilku osobom, w tym przedstawicielce RPO.
Procedury trwały tam do 1.00 w nocy. Zastępczyni RPO nie miała zastrzeżeń do ich przebiegu. Wszystkie osoby były właściwie traktowane, używano wręcz tytułów naukowych (wśród zatrzymanych był m.in. profesor oraz doktorzy nauk medycznych i ścisłych). Większość zatrzymanych to osoby w wieku emerytalnym, a więc dolegliwość zatrzymania ich w kordonie była znaczna.
II.519.1062.2022