Kryzys praworządności - co dalej, sesja 8 III KPO
- Czy mamy zabić zaufanie do prawa? Wtedy jednak już nic nie będzie działać.
- Praworządność to układ zasad zapewniający równość, spójność, kontrolę. Trzeba na nowo zbudować zaufanie we współpracę ustawodawcy i sądownictwa
- Sytuacja w Polsce daje nadzieję wobec wyjątkowego oporu sędziów. Niezwykłe jest też ich poparcie ze strony społeczeństwa obywatelskiego, naukowców, zawodów prawniczych, środowiska międzynarodowego
- Jednocześnie warto zastanowić się nad wypracowaniem standardów tego, co może uczynić sędzia, jeśli jego niezależność jest atakowana.
- Standard taki byłby także wzorem dla innych państw, jeśli dojdzie w nich do podobnego zagrożenia. Mógłby się on stać takim symbolem, do którego inni mogliby nawiązywać – tak, jak kiedyś do idei NSZZ „Solidarność” – mówił Łukasz Bojarski, prawnik, prezes Instytutu Prawa i Społeczeństwa, podczas panelu III Kongresu Praw Obywatelskich nt. kryzysu praworządności.
W niektórych państwach Unii Europejskiej można zaobserwować poważny kryzys praworządności. Wpływa on na poziom przestrzegania praw i wolności obywatelskich. Stał się przedmiotem poważnego zainteresowania zarówno ze strony organów UE, jak i Trybunału Sprawiedliwości UE.
Panel był próbą odpowiedzi na pytanie, jak kryzys ten będzie się dalej rozwijał i czy istnieje droga wyjścia z niego. Czy kryzys praworządności w UE dotyczy tylko Europy Środkowo-Wschodniej, czy to raczej tendencja globalna?
Zdaniem teoretyków
Kryzys praworządności, analizowany od kilku lat przez konstytucjonalistów i socjologów m.in. w Polsce i na Węgrzech, nie polega na jej całkowitym zanegowaniu – władze demokracji nieliberalnych twierdzą, że jej przestrzegają. Muszą zachowywać pozory, choćby po to, by nie odcinać sobie możliwości zagranicznych inwestycji czy transferów środków Unii Europejskiej. Mówił o tym niedawno w Warszawie węgierski prawnik prof. Andras Sajo, który z rąk Adama Bodnara odebrał odznakę honorową RPO.
Rządy nieliberalne powołując się na wolę „suwerena” (patrz panel o tym. Kim jest suweren) wyrażoną w akcie wyborczym, taka władza sama decyduje, w jakim zakresie działać w graniach prawa i na jego podstawie – do czego zobowiązuje ją Konstytucja. W efekcie mamy do czynienia z brakiem realnej kontroli nad rządzącymi, nieprzewidywalnością działań w zależności od potrzeb politycznych i nieliczeniem się z ogólnymi zasadami funkcjonowania demokracji.
Jak mówił prof. Sajo, w takiej sytuacji władza dba zatem o fasadę, ale w obszarach dla niej ważnych arbitralnie podporządkowuje sobie newralgiczne instytucje – Trybunał Konstytucyjny, służby specjalne, prokuraturę, służbę cywilną, publiczne media.
Parlament staje się „maszynką” do szybkiego uchwalania potrzebnych władzy przepisów. Ich projekty nie są poddawane konsultacjom społecznym. Takie zmiany prawa mają uczynić je skutecznym narzędziem sprawowania i utrzymania władzy.
W ten sposób próbuje się np. o usuwać prezesów sądów dzięki obniżeniu wieku ich przejścia w stan spoczynku. Tworzy się nowe izby w Sądzie Najwyższym, obsadzone przez nominatów zmienionej mocą zwykłej ustawy nowej Krajowej Rady Sądownictwa.
Losy jednostki zależą od woli władzy, która ponadto określone grupy społeczne przedstawia jako zagrażające społeczeństwu. Można być zatrzymanym np. za okrzyki „Lech Wałęsa” czy koszulkę z napisem „KonsTYtucJA”. Policja jest łagodna wobec manifestacji organizowanych w sprawach bliskich władzy, a zdecydowana wobec demonstracji opozycyjnych.
Prawa używa się do tego, by pomagać swoim ludziom uniknąć odpowiedzialności.
NGOS-y poddaje się szczegółowemu nadzorowi, a dotacje przyznaje się im w taki sposób, by pomijać organizacje uznawane za wrogie.
W gospodarce decyduje system zależności. Przetargi są organizowane zgodnie z przepisami, sformułowanymi tak, by wygrali „nasi ludzie”.
Jak sobie poradzimy z kryzysem?
- Kryzys jest dziś bardziej wyraźny niż wczoraj – mówiła, nawiązując do projektu PiS ws. odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, moderatorka Andrea Huber, Biuro ds. Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka, ODIHR). Władza korumpuje; każde kolejne pokolenie chyba zapomina o tej starej maksymie - dodała.
Według Ivera Orstevika (profesora filozofii z Uniwersytetu w Bergen, przedstawiciela Rafto Foundation for Human Rights) sytuacja w Polsce jest niełatwa. Jakkolwiek system prawny przed 2015 r. mógł mieć wady, to teraz jest to już poważny kryzys. Obejmuje on zresztą i inne kraje Unii; wpływa również na Norwegię, która przecież nie jest w Unii. Problem polega na pogorszeniu zaufania między instytucjami państwa a społeczeństwem.
Tymczasem praworządności nie można postrzegać jako „rządów prawników”. Nie są oni żadną kastą, bo tylko stosują prawo, ustanawiane przez ustawodawcę wybieranego w wyborach. Obie strony wzajemnie powinny się zatem równoważyć czy korygować. Praworządność to układ zasad zapewniający równość, spójność, kontrolę. Jest tu ryzyko, ze większość może wywierać presje na mniejszości. Poziom swobody musi być zatem mierzony w odniesieniu do najsłabszych.
Czy mamy zabić zaufanie do prawa? Wtedy jednak już nic nie będzie działać. Trzeba zatem na nowo zbudować zaufanie we współpracę ustawodawcy i sądownictwa. Dlatego powinniśmy mieć realny system przestrzegania praw człowieka. A Unia to jedyny organizm, który mógłby go skutecznie wdrożyć.
Jacek Kucharczyk (prezes Zarządu Instytutu Spraw Publicznych) wskazał, że według raportów ekspertów trzy państwa „wycofują się” z demokracji - Polska, Węgry i Rumunia. Ma to szczególne znaczenie w kontekście 30. rocznicy przemian w dawnych państwach komunistycznych. Zarazem zaskakuje, że w tych badaniach nie widać „zmęczenia demokracją” w tym regionie. Społeczeństwa te zajmują bowiem wysokie lokaty w UE pod względem akceptacji demokracji. Po 1989 r. silnie wspierały one właśnie rządy prawa.
Polska opinia publiczna jest raczej zadowolona ze stanu demokracji (62 proc. wskazań). Jednocześnie Polskę ocenia się jako kraj, który „wyślizguje” się z demokracji. A rząd, który odpowiada za naruszanie praworządności, został ponownie wybrany w ostatnich wyborach.
Jest zatem pewna sprzeczność: społeczeństwo wspiera demokrację, a zarazem znów wybiera ten rząd. Rząd, który opiera się na tym, że ludzie nie ufają elitom, a zwłaszcza sędziom. Taka narracja jest szeroko wykorzystywane w propagandzie rządu.
Nadzieję powinniśmy czerpać z tego, że UE krytykuje rząd za łamanie praworządności. Według niektórych może to rodzić groźbę „cichego Polexitu”, ale Polacy raczej nie zmienią zdania co do Unii.
- Gdy słuchałem swych poprzedników, to do głowy ciągle mi przychodziło jedno rozwiązanie: edukacja, edukacja i raz jeszcze edukacja – zaczął Łukasz Bojarski.
Zarazem bardzo ważna jest sytuacja sądownictwa. Przecież nawet w USA czy w Wlk. Brytanii sędziowie zaczynają być postrzegani jako reprezentanci określonych interesów. Przebija się to nawet w tamtejszych mainstreamowych mediach.
Każda autorytarna władza musi sobie podporządkować sędziów i do tego dąży. Świadczy o tym kolejny „prezent rządu pod choinkę” ws. projektu odpowiedzialności sędziów. – Ta władza często właśnie w grudniu przedstawia takie projekty – dodał Bojarski.
Pytał, ile w historii świata było przypadków oporu sędziów wobec takich działań? Bardzo niewiele. Dlatego sytuacja w Polsce daje nadzieję, bo przecież wyjątkowy jest opór tego środowiska – indywidualny i grupowy. Jego skala jest czymś zupełnie wyjątkowym; postawy oportunistyczne są wyjątkowe. Niezwykłe jest też poparcie dla sędziów ze strony: społeczeństwa obywatelskiego, naukowców, zawodów prawniczych, środowiska międzynarodowego.
Warto zastanowić się, jak wzmocnić sędziów, by bronili niezależności sądów. Powinni oni mieć prawo do obrony, oczywiście w sposób do zaakceptowania. Warto to przekuć w standardy, co może uczynić sędzia, jeśli jego niezależność jest atakowana.
Byłby to także wzór dla innych państw, jeśli dojdzie w nich do podobnego zagrożenia. Gdyby udało się coś takiego wypracować, to mógłby się on stać takim symbolem, do którego inni mogliby nawiązywać – tak, jak kiedyś do idei NSZZ „Solidarność” – zakończył Bojarski.
W ocenie Edit Zgut, węgierskiej politolożka, wykładowczyni w Centrum Europejskim UW, dziś w UE mamy kryzys egzystencjalny, bo niektóre państwa nie uznają tego, co ma być podstawą Unii. Przykładem są Węgry. Choć Viktor Orban bawi się z Brukselą „w kotka i myszkę”, to jakoś mu się z Unią udaje - robi dwa kroki w przód, a jeden w tył. Rząd polski był bardziej konfrontacyjny wobec Unii. W pewnym sensie Węgry, gdzie powstaje prawdziwy system klientelistyczny, są „nietykalne”.
Peter Molnar (jeden z założycieli węgierskiego FIDESZ) mówił o słabości refleksji lewej strony sceny politycznej, nie tylko na Węgrzech. Polega to na przyjęciu, że prawica robi bardzo złe rzeczy, ale skoro lewica to „fajni ludzie”, to nie muszą się już w ogóle starać.
Uczestnicy dyskusji z Sali zwrócili uwagę, że urzędniczy model polskiego sędziego nie zapewnia dziś właściwego standardu ochrony praw człowieka. Aby jednak inny, tzw. władczy model, wypracować, sędziowie muszą się cieszyć autorytetem i zaufaniem społecznym
Inny głos: Jako ławnicy jesteśmy wybierani przez naród. Nie jesteśmy polityczni. Często mamy zdania odrębne. A niepotrzebnie eliminuje się nas z orzecznictwa, bo czynnik społeczny jest w sądach potrzebny.
Warto uwzględnić kwestie nowoczesnej, międzynarodowej edukacji, pozwalającej na stałą wymianę „dobrych praktyk” przedstawicieli zawodów prawniczych;
- Nie znaleźliśmy może rozwiązań, ale ten dialog dał nową perspektywę, jak możemy podejść do całej sprawy w przyszłości – podsumowała Andrea Huber.