Adam Bodnar dla Onet.pl - "Obywatelski krzyk kobiet"
W słynnym liście do Kongresu Kobiet w 2009 roku prof. Wiktor Osiatyński napisał: Jestem feministą, ponieważ wiem, iż nierówność i dyskryminacja płci są tak powszechne, że niemal niedostrzegalne.
Na szczęście są dostrzegalne, Panie Profesorze. Świadczą o tym skargi od obywateli wpływające do Biura RPO. Jak również sporządzane przez nas i publikowane co roku raporty dotyczące realizacji zasady równego traktowania. Nie pozostawiają też żadnych wątpliwości liczne badania społeczne na ten temat.
Właśnie z powodu dyskryminacji kobiet w różnych obszarach działania państwa, Rzecznicy Praw Obywatelskich w czasie kolejnych kadencji domagają się licznych zmian w prawie i praktyce działania instytucji publicznych.
Nie chcę tu epatować liczbami, można je znaleźć na stronie internetowej RPO, ale skala problemów jest naprawdę rozległa. Dotyczy m.in. nierówności w zatrudnieniu i płacach, niedostatecznego wsparcia dla ofiar przemocy domowej, licznych problemów z egzekucją świadczeń alimentacyjnych, nieprzestrzegania prawa antyaborcyjnego, problemów z opieką okołoporodową, czy choćby braku edukacji seksualnej w szkołach.
Chcę przez to powiedzieć, że strajk kobiet to nie jest feministyczna manifestacja czy – używając modnego słowa – pucz organizacji kobiecych. To autentyczny protest społeczny obywatelek/obywateli domagających się respektowania należnych im praw.
Stąd zresztą bierze się skala i siła kobiecego protestu – nie zajmuje się on wymyślonymi problemami, lecz odnosi się do praktyki życia codziennego. Kobiety chcą wiedzieć, dlaczego w tak wielu sprawach we własnym państwie natrafiają na „szklany sufit”. Nie godzą się też na brak równych szans i ograniczanie swobód obywatelskich. Domagają się takich zmian w organizacji życia państwa, które umożliwią wszystkim obywatelom, kobietom i mężczyznom, godzenie ról rodzinnych i zawodowych.
Jest znamienne, że współczesne organizacje kobiece i ruchy feministyczne stały się jedną z najbardziej mobilnych grup społeczeństwa obywatelskiego. I to zarówno w Polsce, jak i na świecie.
Mogliśmy się o tym przekonać 3 października ub. roku, kiedy w naszym kraju doszło do masowego protestu kobiet przeciwko próbom zaostrzenia prawa antyaborcyjnego, słynnego już „czarnego poniedziałku”.
Z kolei 21 stycznia br. widzieliśmy, jak w proteście pod szyldem „Women's March on Washington” w stolicy USA uczestniczyło ponad 500 tysięcy osób, a w całym kraju blisko dwa miliony. Podobne marsze odbyły się w ponad 20 państwach na świecie. Ich ideą było podniesienie świadomości na temat praw kobiet, a także praw obywatelskich, które – zdaniem protestujących – w czasie prezydentury Donalda Trumpa mogą być zagrożone. Znamienne były zresztą hasła niesione na transparentach: "My, naród, jesteśmy silniejsi niż strach", "Różnorodność jest amerykańska", "Prawa kobiet to prawa człowieka" czy "Szacunek dla każdego".
Ten sam proobywatelski ton ma towarzyszyć zaplanowanemu na 8 marca Międzynarodowemu Strajkowi Kobiet, który odbędzie się w 40 krajach, w tym w Polsce. Organizatorzy podkreślają, że nie chodzi tylko o dyskryminację ze względu na płeć, choć jest to dla nich sprawa najważniejsza, ale o wiele praw i wolności obywatelskich. Bo jak twierdzą: kobiety są obecnie systematycznie ograniczane – tracimy wolność, podmiotowość, prawa obywatelskie i prawa człowieka, nagminnie słyszymy argumenty, że nie możemy decydować o sobie.
Zdaniem kobiet, potrzebujemy solidarnego i współpracującego ze sobą społeczeństwa oraz praworządnego państwa. Jak również zmiany języka debaty publicznej, który dziś zdominowany jest przez złe emocje, jest pełen hejtu i pogardy, nie mówiąc już o patriarchalnych tonach.
Intencje kobiet wydają się być oczywiste, traktują swój strajk jako obywatelską rację stanu. Walczą bowiem nie tylko dla siebie. Wszak prawa jednostki, prawa mniejszości czy prawo do godnego traktowania – nie mają płci.
Mam wielką nadzieję, że protest kobiet nie zostanie zlekceważony przez władzę, potraktowany jako polityczna awantura. Bo w istocie rzeczy mamy tu do czynienia z ogromnie ważnym sygnałem dotyczącym kondycji całego społeczeństwa. Krzyk kobiet powinien usłyszeć każdy, komu zależy na dobrej przyszłości, dla kogo wartością jest społeczna solidarność i pokój.