Adam Bodnar dla „Newsweeka”: Końca nie widać
Aleksandra Pawkicja, „Newsweek”: Co najbardziej martwi obywatela Adama Bodnara?
- Że dojedziemy do punktu, w którym nie będzie już odwrotu. Zostanie wprowadzony system autorytarny i wrócimy do stanu sprzed 1989 roku, co będzie oznaczało krzywdę wielu osób: ekonomiczną - spowodowaną korupcją, i obywatelską, bo część Polaków zacznie się zastanawiać, czy Polska to ich miejsce do życia. Dlatego najlepiej, jak potrafię, staram się walczyć o wszystko, co ważne dla zwykłego obywatela – mówi RPO Adam Bodnar w wywiadzie dla „Newsweeka”.. (...)
Kiedy próbowałem wytłumaczyć dziennikarce z Danii, że ta władza nie słucha rzecznika praw obywatelskich, zdumiona zapytała: „Jak to nie słucha? Przecież jest powołany do tego, aby go słuchać” (...).
Będzie pan ostatnim rzecznikiem praw obywatelskich w III RP?
ADAM BODNAR: Wierzę, że mimo wszystko znajdzie się kandydat gwarantujący kontynuowanie misji urzędu. Jeśli miałoby nastąpić jego unicestwienie, już pewnie by się to wydarzyło. A jednak urząd wciąż działa, interweniuje, uczestniczy w postępowaniach, monitoruje działalność policji i tym podobne.
Jeśli zdołano rozmontować kompromis aborcyjny jednym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, to w podobny sposób nie można rozprawić się z RPO?
- Nie do końca zgadzam się z tym, że tzw. kompromis aborcyjny został rozmontowany, bo gdyby tak było, mielibyśmy natychmiast opublikowany i wdrożony wyrok. Ludwik Dorn nazwał kompromis z 1993 roku przepisem okołokonstytucyjnym, czyli takim, który ze względu na znaczenie społeczne i polityczne stał się częścią niepisanej konstytucji. Jego naruszenie wywołało gniew. PiS zdaje sobie sprawę, że publikacja wyroku wywoła nowe protesty, i nie wie, jak to dalej ugryźć.
Posłowie PiS złożyli do Trybunału Konstytucyjnego wniosek w sprawie odwołania pana z funkcji RPO.
- I czeka on na rozpoznanie. Trzy razy zmieniano już termin posiedzenia. Czwarty wyznaczony jest na 19 stycznia. Mam wrażenie, że od wyroku w sprawie aborcji Trybunał nie orzekł w żadnej sprawie o znaczeniu politycznym. Ogłoszenie wyroku w sprawie dezubekizacji było wielokrotnie opóźniane. O nowym terminie wokanda Trybunału już nawet nie informuje.
Czy na finiszu pana kadencji prawa obywatelskie są bardziej zagrożone niż wtedy, gdy obejmował pan funkcje?
- Problem w tym, że nie czuję się na finiszu. Czułem się w sierpniu, gdy moja kadencja dobiegała końca. Zrobiłem podsumowania, pożegnałem się z instytucjami i organizacjami, z którymi współpracowałem. Wyremontowałem gabinet, aby następca miał ładnie, po czym okazało się, że mijają kolejne tygodnie, miesiące i końca nie widać.
Jakiego rzecznika praw obywatelskich chciałoby mieć PIS?
- To pytanie nie do mnie.
Zapytam inaczej: dlaczego Zuzanna Rudzińska-Bluszcz popierana przez opozycję i ponad tysiąc organizacji pozarządowych jest według PiS zła kandydatka na RPO?
- PiS ma w DNA to, żeby wybierać do instytucji państwowych ludzi lojalnych albo przynajmniej przewidywalnych w stosunku do partii. W przypadku Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz spełnienie tego warunku byłoby niemożliwe. Jest zbyt niezależna, co z punktu widzenia interesów PiS nie jest wartością.
Po tygodniach zwłoki PiS zaproponowało na RPO własnego posła i wiceministra spraw zagranicznych. Jak ocenia pan kandydaturę Piotra Wawrzyka?
- Mogę się tylko domyślać, że być może PiS zrobiło to dla przetestowania opozycji, która ma większość w Senacie i bez zgody której nie może być wybrany nowy rzecznik. Nikt chyba jednak nie ma wątpliwości, że ktoś związany z partią, startujący z jej list i sprawujący wysokie stanowisko w rządzie nie stanie się z dnia na dzień na tyle bezstronny i niezależny, aby służyć obywatelom bez oglądania się na wytyczne z centralnego ośrodka dyspozycji politycznej.